Przygotowujemy:
2 duże jajka od kur z wolnego wybiegu
1/4 łyżeczki ekstraktu z wanilii (lub pasty waniliowej)
115 g masła
1/2 szklanki cukru pudru
5 łyżek drobnego cukru
Szczypta soli
1 i 2/3 szklanki maki pszennej
Migdały blanszowane (całe)
Dżem malinowy (lub inny czerwony)
W miseczce lekko roztrzepujemy 1 żółtko, 1 całe jajko i wanilię. Białko na razie zostaje oddzielnie.
W dużej misce miksujemy masło, oba cukry i sól. Dodajemy mieszankę jajkową :) lekko miksujemy, dosypujemy mąkę i delikatnie mieszamy tylko do momentu, aż nie będzie śladów mąki. Kluczowe jest, by zrobić to szybko i niezbyt intensywnie!
Zawijamy ciasto w folię (można od razu podzielić na 2 kawałki) i wstawiamy do lodówki na godzinę.
Po tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Wyjmujemy pierwszą część ciasta z lodówki, dzielimy mniej więcej na 15 kawałków – każdy z nich to będzie jeden paluch. Rolujemy po jednym w kształt palucha, odciskamy widelcem w dwóch miejscach rowki na zgięciach paluchów. W miejscu paznokcia ciasto delikatnie spłaszczamy, smarujemy trochę dżemem i wciskamy cały migdał (lub ekonomiczniej - połówkę przekrojonego wzdłuż). Dla lepszego efektu dżemem można posmarować też miejsce "urwania" palucha ;) Paluchy smarujemy cieniutko roztrzepanym białkiem.
Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy około 12 minut – muszą być zrumienione, a paznokieć paskudnie pożółkły :)
To samo z drugim kawałkiem ciasta, który przez ten czas grzecznie czekał w lodówce :) Czyli wychodzą dwie blachy mniej więcej.
Cały wic polega na tym, by nie miksować za długo ciasta po dodaniu masy jajecznej (ani samej masy) - wtedy paluchy nie urosną za bardzo i nie zatrze się ich niepowtarzalny charakter :)
Inspiracja: Martha Stewart