10.05.2014

Keks znakomity. Najlepszy :)

Podobno gust i kubki smakowe zmieniają się co kilka (siedem?) lat. Moje nie tak często, ale jeśli już - to radykalnie. W ubiegłym roku pokochałam smażoną skórkę pomarańczową, której nie cierpiałam przez całe (długie) życie, a także keks. Może moja antypatia do tego ciasta kiedyś wynikała ze sztucznych dodatków, owoców kandyzowanych napakowanych siarką i bez smaku - nie wiem. Teraz keks uwielbiam i na wszystkie święta musi być. Odkopałam stary przepis z książki, którą dostałam bardzo dawno temu od pierwszego chłopaka: Obiady u Kowalskich Jadwigi Kłossowskiej, z dedykacją, w której wyrażał nadzieję, że te obiady będą mu smakować :) :) :) ech, stare czasy. W każdym razie w tej oto książce znalazłam przepis zatytułowany Keks znakomity. Skoro znakomity, nie ma co się wahać. Keks jest rzeczywiście przepyszny i, co ważne, z dnia na dzień zyskuje na mocy smaku, jeśli tylko nie damy mu nadmiernie wyschnąć. I jeśli przetrwa. Upieczony z okazji sprzątania szuflady z bakaliami. No nie dało rady inaczej :)

Przygotowujemy:
25 dag miękkiego masła 
25 dag mąki
5 dużych jaj od kur z wolnego wybiegu
25 dag cukru (dałam nieco mniej)
skórka otarta z cytryny
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 laski wanilii (dałam łyżeczkę pasty waniliowej)
2 łyżki koniaku lub innego alkoholu (pominęłam)
po 5 dag różnych bakalii (w sumie 25-30 dag): smażonej skórki pomarańczowej, rodzynek, owoców kandyzowanych i suszonych, orzechów, migdałów - co kto lubi
2 łyżki mąki ziemniaczanej do obtoczenia bakalii

Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 200 stopni. Przygotowujemy bakalie: rozdrabniamy, jeśli to konieczne i mieszamy z dwoma łyżkami mąki ziemniaczanej (dzięki temu bakalie nie opadną a dno). Masło ucieramy, dodajemy po jednym jajku, po trochu cukru i mąki wymieszanej z proszkiem. Jeśli używamy alkoholu, dodajemy go na końcu - ja nie używam :) Ciasto musi być bardzo gęste. Jeśli jest zbyt rzadkie, dosypujemy trochę mąki, bo inaczej wszystkie bakalie opadną na dno. Dodajemy bakalie, lekko mieszamy i przekładamy ciasto do przygotowanej foremki - keksówki, wysmarowanej tłuszczem i wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy około 40 minut - do suchego patyczka. I teraz tak: keks jest lepszy następnego dnia, więc warto zaczekać, ale u mnie w domu nikomu nie da się tego wytłumaczyć (ciepłe jest najlepsze, mamo), więc jem też pierwszego dnia. Kolejnego mogłabym się nie załapać. A to w sumie największy komplement.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...