Kiedyś już wspominałam, że jestem nieopamiętaną kolekcjonerką książek kucharskich, szczególnie tych o wypiekach. Nazwijmy to po imieniu, jestem maniaczką. Książki lądują u mnie na specjalnej półeczce, ale długo nie zagrzewają tam miejsca. Wciąż je wyciągam, kartkuję, czytam przepisy, planuję kolejne słodkości i... jeszcze raz czytam. No kocham to. I tak właśnie kartkowałam sobie książkę The Great British Bake-Off. How to turn everyday bakes into showstoppers. Jest tam mnóstwo wypieków, których raczej nie zrobię (na przykład biszkopt w przekroju jako flaga brytyjska: efektowne, ale jakoś... nie mój styl ;)). A potem... znalazłam przepis na sernik marmurkowy. Opis na całą stronę, ale gdy się już wczytałam - prościzna. To aż niemożliwe, żeby był dobry... Słuchajcie, uwierzcie mi. Jest doskonały. Z tych delikatnych, rozpływających się w ustach. Waniliowo-czekoladowy, z czekoladowym, pełnoziarnistym spodem. Nietłusty. Dla mnie, miłośniczki dobrych serników, kolejne niebo w gębie.
Przygotowujemy:
Spód
175 g ciastek digestive lub herbatników pełnoziarnistych
75 g masła, roztopionego
2 łyżki ciemnego kakao
2 łyżki cukru
Warstwa jasna
500 g sera białego
140 g cukru
2 jajka od kur z wolnego wybiegu
1 i 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego lub pasty waniliowej
Warstwa ciemna
500 g sera białego
140 g cukru
2 jajka od kur z wolnego wybiegu
1 i 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego lub pasty waniliowej
150 g gorzkiej czekolady (70%)
3 łyżki wody
1-2 łyżki kakao
Przygotowujemy spód: miksujemy herbatniki z cukrem i kakao, dodajemy stopione masło. Powinniśmy otrzymać konsystencję lepiących okruszków. Wykładamy nimi natłuszczoną tortownicę (dno + boki na wysokość 2 cm) i dociskamy spodem łyżki, wyrównujemy. Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 150 stopni i podpiekamy spód przez 10 minut. Wyciągamy formę, nie wyłączamy piekarnika.
W czasie, gdy piecze się spód, przygotowujemy sernik. W kąpieli wodnej roztapiamy czekoladę z wodą. Mieszamy na jednolitą masę i odstawiamy do ostygnięcia. Warstwa jasna: w blenderze miksujemy ser biały, aż będzie gładki. Dodajemy jajka, cukier i ekstrakt i jeszcze trochę miksujemy. Zbieramy łyżką grudki sera ze ścianek naczynia i ponownie miksujemy. Powinna powstać gładka masa. Przekładamy ją do miseczki. W tym samym pojemniku (nie trzeba go myć), przygotowujemy warstwę ciemną: robimy dokładnie to samo, co w przypadku jasnej, po czym całość miksujemy z roztopioną, przestudzoną do temperatury pokojowej czekoladą. Jeśli chcemy mieć sernik bardziej czekoladowy, dodajemy jeszcze 1-2 łyżki kakao.
I teraz zaczyna się zabawa. Nie trzymałam się instrukcji i moje paseczki tygrysie nie wyszły takie fajne, jak chciałam. Następnym razem podziałam zgodnie z przepisem oryginalnym i zobaczymy. Tam było napisane, że najpierw wylewamy na podpieczony spód 1/3 masy ciemnej, na sam środek. Na masę ciemną wykładamy 1/3 masy jasnej - też w jej środek. Ciasto zacznie się samo rozchodzić równomiernie. Potem znów masa ciemna i jasna (po połowie tego, co zostało), potem znów to samo z resztą obu warstw. Ja przechytrzyłam, chciałam mieć więcej paseczków, więc zrobiłam więcej warstw, ale ze względu na różnicę w gęstości było to trudne i warstwy mi się trochę pozlewały. Na smak oczywiście w żaden sposób to nie wpływa :)
Pieczemy sernik 60-75 minut (ja piekłam równo 75). Wyłączamy piekarnik, gdy sernik jest już lekko ścięty i zostawiamy go tam na godzinę jeszcze. Potem wyjmujemy z pieca, studzimy i wkładamy do lodówki na całą noc najlepiej. To była najtrudniejsza część, bo zapachy były oszałamiające :)
Ogromny plus za polecanie jajek od kur z wolnego wybiegu :)
OdpowiedzUsuńSernik zapisuję!
Apetyczny sernik, takie kombinacje dwukolorowe lubię najbardziej. :)
OdpowiedzUsuńZapisuję do spróbowania, bo wygląda obłędnie :-)
OdpowiedzUsuńA jaja od kur z wolnego wybiegu (najlepiej z zaufanego źródła, np. Babci, jeśli mamy takie szczęście) są 10000% razy lepsze od tych popularnych, nawet ciasto wyrasta wyższe :-)
Pozdrawiam serdecznie!
apetyczny!
OdpowiedzUsuńWygląda cudnie. Na pewno zrobię, bo kto, jeśli nie Tygrysica ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe słowa i zachęcam do zrobienia, a do tego do pokombinowania z paseczkami. Nie będzie dwóch takich samych serników :)
OdpowiedzUsuńPycha:D
OdpowiedzUsuńTeż jestem taką maniaczką - w kółko oglądam moje książki kucharskie i ciągle znajduję w nich coś nowego :) I oczywiście nabywam kolejne, choć jestem pewna, że życia mi nie starczy, żeby wszystkie te przepisy wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńTwój sernik wygląda bardzo efektownie :)
Ja zbyt pochopnie zaufałam wydawałoby się prostemu przepisowi, ale niestety: spód kruszy się a całość jest zbita i w smaku nadaje się tylko na ciężkie czasy a nie stół Wielkanocny.Jestem bardzo zawiedziona:(Wesołych Świąt
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ze Ci nie wyszedł, czasem tak bywa, zależy od sera, wielkości jajek itp. On z założenia nie jest puszysty, bo ma sobie w zasadzie tylko ser i całe jajka, bez ubijania piany, ale mój w żadnym razie nie był zbity, no i był pyszny w smaku. Szkoda, mam nadzieję, że się nie zrazisz do próbowania nowości. Pozdrawiam!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń